- Proszę cię,
wejdź – powiedziała cicho, wciąż trzymając go za rękę. Sytuacja była niezręczna
i do granic możliwości idiotyczna. Jeden Kaulitz przychodzi do niej, by wytłumaczyć
jej zachowanie tego drugiego, bo bardzo mu zależy na ich związku, a drugi
pojawia się tu i myśli, że ten pierwszy... Właściwie to nie wiedziała, co
myślał sobie Bill i dlaczego był tak wściekły. Niczym w brazylijskiej
telenoweli.
Bill niby
chciał, a niby nie chciał się wycofać. Delikatnie zaciskał szczupłe palce na
jej małej dłoni i patrzył zdezorientowany to na nią, to na brata.
Reakcja Toma
była szybka. Błyskawicznie założył buty, chwycił kurtkę i zakładając ją w
biegu, rzucił czarnowłosemu jedno z tych bliźniaczych spojrzeń, które wyrażało
dla nich więcej niż jakiekolwiek słowa. Nawet nie czekał na windę, zbiegł z
czwartego piętra na sam dół.
Ashley zerknęła
niepewnie w ukochane, brązowe tęczówki i równie ostrożnie pociągnęła Billa za
rękę. Chciała i potrzebowała, by wszedł do środka i mocno ją przytulił, bo
miała dosyć wszelkiego dystansu między nimi. W ostatnich tygodniach
doświadczyła wystarczająco dużo napięcia, strachu i bezradności.
Po chwili
zawahania przekroczył próg jej mieszkania, lecz zamiast zamknąć ją w objęciach,
zdjął buty i skierował się do salonu, gdzie usiadł na sofie dokładnie w tym
samym miejscu, w którym przed chwilą siedział Tom. Ashley podążyła za nim i
zajęła miejsce po przeciwległej stronie. Patrzyła na niego wyczekująco, znów
bojąc się cokolwiek powiedzieć. Zaczęło jej się wydawać, że już przyzwyczaiła
się do takiej relacji między nimi. Chłodnej, zdystansowanej, służbowej. Zaraz
jednak docierało do niej, że przecież nie była już w pracy, przecież dopiero co
kochali się dzisiejszego poranka, więc tym bardziej mogła się do niego odezwać,
a nawet wykrzyczeć mu prosto w twarz to, co leżało jej na sercu! Zamiast tego
nadal milczała jak zaklęta, nawet nie próbując wydobyć z siebie głosu. Wciąż ją
przytłaczał, a już w szczególności, gdy po chwili odwrócił głowę w jej stronę i
wymownie patrzył jej prosto w oczy.
O czym myślał?
Co siedziało mu w tej pięknej głowie?
Dlaczego
miałaby cokolwiek nadal przypuszczać zamiast zapytać wprost?
Poderwała się z
miejsca i niczym mała dziewczynka wdrapała się na jego kolana, wtulając się w
jego tors. Omal się nie rozpłakała, gdy poczuła, jak wraz z głębokim wdechem
unosi się jego klatka piersiowa, a jego ramiona silnie oplatają jej ciało.
Opuścił głowę i zgłębił twarz w jej włosach, by po chwili unieść jej podbródek
i spojrzeć prosto w jej zaszklone oczy.
- Nie rób tego
nigdy więcej – wyszeptała, próbując opanować łzy. Przecież już nie chciała
okazywać swojej słabości, nie chciała być tą rozchwianą emocjonalnie Ashley.
Nawet jeśli serce nadal waliło jej jak oszalałe na samą myśl o czterech
literach składających się na jego imię, a jej wnętrzności zaciskały się i
rozkurczały na zmianę, gdy słyszała jego głos, to już nie chciała. Zastanawiała
się tylko, czy po tak długim czasie nieświadomego igrania z jej uczuciami, uda
jej się jakoś ustabilizować i w końcu uwierzyć, że ten, w którym całkowicie
przepadła, którym całkowicie przesiąkła, spośród milionów wybrał właśnie ją.
- Czego? –
zapytał, jakby naprawdę nie wiedział.
- Powiedz mi, o
co chodzi i nigdy więcej niczego przede mną nie ukrywaj.
Poprawił się na
sofie i poprawił ją na swoich kolanach. Wstrzymała oddech, gdy otworzył usta.
- Martwię się o
ciebie, Ash – powiedział w końcu półgłosem.
- O mnie?
- O ciebie –
powtórzył. – Nie chcę, żebyś znowu przechodziła przez piekło. Wiesz, do czego
zdolne są moje fanki.
- Do
wszystkiego – wtrąciła mimowolnie.
- Do
wszystkiego – potwierdził i na moment zacisnął usta. – Uwierz mi, że chciałbym
pokazać cię całemu światu i ogłosić, że jesteś tylko moja, ale boję się, że ten
świat mi cię zabierze. Wyrwie mi ciebie siłą. Nie mogę sobie na to pozwolić.
Wpatrywał się w
nią tak przeszywającym szczerością i miłością wzrokiem, że bała się spojrzeć mu
w oczy na dłużej niż ułamek sekundy. Rozpłakałaby się na miejscu i po stabilnej
Ashley, którą starała się być, nie zostałby nawet najmniejszy ślad. Właściwie
nigdy nią nie była i dobrze wiedziała, że na dłuższą metę nigdy jej się to nie
uda.
- Rozumiesz? –
dopytał, gdy nie odezwała się przez dłuższą chwilę. Kiwnęła głową, ale nadal na
niego nie patrzyła. Wtuliła się w zagłębienie jego ramienia i nasłuchiwała
pojedynczych uderzeń jego serca, których dźwięk wyraźnie układał się w jej
imię. Ash-ley, Ash-ley, Ash-ley. Jak mogła wcześniej tego nie słyszeć?
- Nie
pojedziemy do Berlina, Ash. Ani dziś, ani jutro, ani za miesiąc. Nie pojedziemy
też do Hamburga, Kolonii ani do Monachium. Dopiero co ciebie dostałem. Daj mi
się tobą nacieszyć, zamiast pilnować się i rozglądać, czy aby na pewno nikt nie
widział, że wziąłem cię za rękę, przytuliłem czy pocałowałem. Jeszcze nie
teraz, bo aktualnie czeka mnie trochę spraw na miejscu, ale obiecuję ci, że
niedługo pojedziemy na wakacje. Malediwy, Jamajka, Hawaje. Co tylko będziesz
chciała.
- Tylko we
dwoje?
- Tylko we
dwoje.
~*~
- O co chodzi z
Tomem? – zapytała cichutko i wtuliła się w jego bok, przeczuwając, jak drażliwy
jest to temat. To, co wydarzyło się w progu jej mieszkania nie powinno mieć w
ogóle miejsca. Czarnowłosy spojrzał w zachmurzone niebo, a zaraz wbił wzrok w
ziemię.
Szli wzdłuż spokojnej
ulicy, której nazwy nie zarejestrowała i kierowali się w stronę pobliskiego
parku. Może i Bill nie chciał jechać do Berlina, Hamburga, Kolonii czy
Monachium, ale zgodził się na nocny spacer pustymi ulicami Magdeburga. Zanim
odpowiedział, przeszli kilkadziesiąt metrów i skręcili w zieloną alejkę.
- Wolałbym,
żeby nie wtrącał się w nie swoje sprawy.
- Bill – zaakcentowała
i uśmiechnęła się pod nosem. Wprost uwielbiała jego imię. I zupełnie nie
rozumiała jego postawy. – To twój bliźniak. Jakby na to nie patrzeć, całe twoje
życie to jego sprawa.
- Tak, ale…
- Nie możesz
się od niego odsuwać – przerwała mu stanowczo i zatrzymała się, by podkreślić
swoje słowa. Bill stanął o jeden krok dalej i odwrócił się w jej stronę,
chwytając jej dłoń. – Jesteś najbliższą mu osobą, martwi się o ciebie i o mnie.
Przecież on chce dla nas jak najlepiej – dodała nieco ciszej i rozejrzała się
dokoła, jakby bała się, że ktoś ich usłyszy, choć w pobliżu nikogo nie było.
- Ostatnio też
chciał dla mnie dobrze i widziałaś, co z tego wyszło. Gdyby nie jego mądre
rady, te kilka tygodni w trasie spędzilibyśmy zupełnie inaczej.
- Nie mów tak.
Zawsze zależało mu na twoim szczęściu.
- To ja wolę,
żeby mu nie zależało. Nie mam zamiaru rozmawiać z nim o nas. – Niewiele było
potrzeba, by Bill wpadł w lekkie podenerwowanie. – Co on może wiedzieć o moich aktualnych
problemach? – zapytał kpiąco. – Przecież on nigdy nie był zakochany, nigdy nie
był w jakimkolwiek poważnym związku. Nie ma pojęcia, co czuję. – Ashley chciała
wtrącić, że przecież Bill wcześniej też nie był i nie powinien teraz w ten
sposób mówić o Tomie, lecz czarnowłosy nie dał jej dojść do słowa. – Próbowałem
porozmawiać z nim zaraz po powrocie, chciałem podzielić się z nim swoimi
wątpliwościami. Jak brat z bratem i jak przyjaciel z przyjacielem. Jak zawsze. Poszedłem
do niego, wyraziłem swoje obawy. I wiesz, co mi doradził? Żebym z ciebie
zrezygnował – powiedział, patrząc jej prosto w oczy. – Żebym z ciebie
zrezygnował, rozumiesz? – powtórzył wolniej, głośniej i wyraźniej, trafiając
każdym pojedynczym słowem prosto w jej serce.
Otworzyła ze
zdziwienia usta i bezwładnie puściła jego dłoń.
- Żartujesz
sobie ze mnie – wydukała, po czym zaśmiała się nerwowo. – Tom przecież… Nigdy
nie powiedziałby czegoś takiego. Powiedz mi, że żartujesz. To niemożliwe, musiałeś
go źle zrozumieć.
Patrzyła na
niego pytająco, a on widząc jej zdezorientowanie i przerażenie, podszedł
bliżej, po czym mocno ją do siebie przytulił. Jak na końcówkę października po
tak paskudnym lecie było zadziwiająco ciepło, lecz mimo to Ashley zadrżała.
- Dobrze wiem,
co powiedział i naprawdę nie mam pojęcia, o co mu chodzi. Tak, to mój brat
bliźniak, z którym - czy tego chcę czy nie - dzielę swoje życie. Widzę, że ty
też się z nim zżyłaś, ale wprost krew mnie zalewa, gdy widzę, że próbuje
ingerować w nasze sprawy.
Gdyby nie
wtulała się w jego pierś, kręciłaby głową w niedowierzaniu. Jak jej najlepszy
przyjaciel, jej bratnia dusza, człowiek tak ciepły, pomocny i pełen empatii
mógł doradzić coś takiego rzekomo najbliższym mu osobom?
- Proszę cię,
porozmawiaj z nim jak wrócisz – szepnęła w rękaw jego kurtki. – Kto jak kto,
ale ty najlepiej powinieneś wiedzieć, że trzymanie w sobie swoich wątpliwości
jest najgorszym, co można zrobić.
- Nie wiem,
czego się spodziewałaś, ale ja bynajmniej nie mam zamiaru teraz wracać do Toma.
Jedyne, co powinniśmy zrobić, to wrócić do ciebie, bo jest ci zimno.
- Nie jest –
zaprotestowała, na co on tylko się roześmiał, tuż nad jej uchem, a po całym jej
ciele przebiegł przyjemny dreszcz. Dźwięk jego śmiechu był jej ulubionym, zaraz
po dźwięku bicia jego serca. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek nadejdzie taki
dzień, gdy przestanie reagować na niego w ten sposób i wydawało jej się, że
nigdy. Bill był jak magnes. Nie mogła oderwać od niego wzroku i nie potrafiła
opanować fascynacji, jaką wzbudzał w niej każdy jego ruch.
- Przecież cała
drżysz.
No tak,
rzeczywiście. Wystarczyły sekundy, by całkowicie zabłądziła we własnych
myślach, próbując zajrzeć do swojego serca i zrozumieć swoje uczucia. Stwierdzenie
Billa jednak skutecznie przypomniało jej o Tomie.
- To z nerwów –
przyznała i wcale nie skłamała. Od kilku miesięcy żyła w ciągłym stresie.
Najpierw miało to związek z przeprowadzką do Magdeburga, egzaminami, problemami
ze znalezieniem pracy. Później w jej życiu pojawił się on, Bill, zaburzając
swoją obecnością resztki równowagi, jakie w niej pozostały. Denerwowała się
wszystkim, co było z nim związane. Wkroczyła do jego świata pełna optymizmu.
Rzuciła się na głęboką wodę, nieświadoma, jak bardzo ją to wykończy, a przecież
ją ostrzegał. Nie ostrzegł jej tylko przed samym sobą, choć i tak pewnie by go
nie posłuchała. – Wycieńczyła mnie ta trasa. Zarówno jeśli chodzi o trasę samą
w sobie, jak i o sytuację, jaka była między nami – powiedziała, tuląc się do
jego piersi, a przed oczami stawały jej tysiące fanek, które niemal każdego
wieczoru krzyczały jego imię. Widziała to na własne oczy, a jakby wciąż ciężko
jej było w to uwierzyć. A to tylko jej wolno było wtulać się w jego ramiona,
tylko ona mogła zasnąć u jego boku i tylko ona słyszała swoje imię
wypowiedziane przez niego tym zachrypniętym półszeptem. – Teraz wszystko
powinno być już dobrze, a i tak powstał kolejny problem. Po prostu jestem
zmęczona.
- Dlatego
wrócimy do domu – odparł łagodnie i pogładził jej policzek wierzchem dłoni.
- Nawet nie
usiedliśmy… - spojrzała błagalnie w stronę pobliskiej ławki. Dobrze jej było z
nim na świeżym powietrzu, tak inaczej, swobodniej i chciała nacieszyć się tym
uczuciem wolności, lecz Bill już podjął decyzję.
- Przyjdziemy
tu kiedy indziej, obiecuję. A teraz wracamy do domu, czeka nas jeszcze długa
droga. I prawdę mówiąc, trochę zgłodniałem.
- Nie mam nic w
lodówce. Chcesz gdzieś zajść i kupić coś na szybko?
- Mówiąc, że zgłodniałem, niezupełnie to miałem na myśli.
~*~
Mimo
głupkowatego uśmieszku Billa, Ashley i tak wstąpiła do pierwszej lepszej taniej
knajpki z fast foodami i zamówiła dwa hamburgery na wynos. Bill z oczywistych
względów nie wszedł do środka, ale cały zakapturzony niemal przykleił się do
szklanych drzwi i obserwował swoją ukochaną czekająca na jedzenie. I gdy tak
patrzył na jej szczupłe nogi w obcisłych czarnych spodniach i na jej wcięcie w
talii w tym dopasowanym płaszczyku, na jej zaróżowione od chłodnego powietrza
policzki, pełne, delikatnie rozchylone usta i długie blond włosy rozwiane
lekkim jesiennym wiatrem, pomyślał sobie, że jest największym szczęściarzem na
świecie. Była ucieleśnieniem jego marzeń; ideałem, którego tak naprawdę nigdy nie
sprecyzował, lecz gdy tylko ją zobaczył, już wiedział, że to ona i wprost nie
mieściło mu się w głowie, że los sprzyjał mu na tyle, by pozwolić im się
spotkać, lecz nie pozwolił mu jej mieć.
I w momencie, gdy już myślał, że to koniec, a ten stąpający po ziemi
anioł nigdy nie będzie należał do niego, okazało się, że jej serce stoi dla
niego otworem. Czego mógł więcej chcieć? Jak w ogóle mógłby o więcej prosić?
Wyszła z baru z
dwoma wielkimi, srebrnymi zawiniątkami w dłoniach i z szerokim uśmiechem podała
mu jedno z nich.
- Bardziej
cieszysz się na widok tego hamburgera niż na mój – skomentował z przekąsem,
obserwując ją, gdy w pełnym skupieniu walczyła z folią aluminiową.
- Nie jadłam
nic od dobrych kilku godzin! – próbowała się usprawiedliwić, lecz Bill jedynie
posłał jej pobłażliwe spojrzenie.
Nie zdawała
sobie z tego wcześniej sprawy, ale zapach hamburgerów uświadomił jej, jak
okropnie była głodna, lecz słowa Billa momentalnie pozbawiły ją apetytu.
Przypomniała sobie, jak niemal każdego dnia trasy Tom dokuczał jej w ten sam
sposób i powtarzał, że jak będzie się tak objadać, to niedługo nie zmieści się w
autobusowym łóżku, lecz gdy czasem wieczorami płakała z bezradności w jego
koszulkę, tulił ją z całej siły do siebie i mówił jej, że jest najpiękniejsza.
Tom, ten sam, który o nic nie pytał, a wszystko rozumiał, ten sam, który chciał
dla wszystkich jak najlepiej i ten sam, który rzekomo doradził Billowi, by ją
zostawił, a przecież dopiero co był u niej w mieszkaniu i był gotów zrobić
wszystko, by jego brat i jego przyjaciółka byli razem szczęśliwi. Wiedziała, że
logika niekoniecznie jest atrybutem braci Kaulitz, lecz to wykraczało poza
wszelkie granice i jak najszybciej musiała dowiedzieć się, o co chodziło.
No proszę, a jednak nie chodziło o braterską więź :P Jak się cieszę, że się Bill ogarnął i jej wszystko wyjaśnił... Ale też nie wiem po co powiedział Ash to z Tomem kiedy jeszcze chwilę wcześniej Tom mu mówił, że go tylko wtedy prowokował... Ten Bill to czasem nie myśli :D
OdpowiedzUsuńOjjjj ta Ash napędziła mi ochoty na hamburgera :c
Słuchaj, to że Bill podał taki argument, to jeszcze nie znaczy, ze powiedział pełną prawdę :P no bo widzisz, jak sobie Bill coś ubzdura, to będzie mu to we łbie siedziało aż mu tego ktoś porzadnie nie wybije. Jakbyś Billa dramatyzatora nie znała... xdd klapki na oczach i to on wie lepiej. Na miejscu Toma chyba bym mu zajebała raz dziennie w łeb, tak profilaktycznie xd hahah mi też, idę na śniadanie :D
UsuńO ludzie no ja w tego człowieka nie wierze XD co za typ XD dawaj jego mysli to się dowiemy haha
UsuńMyślę, że nawet on sam nie wie już co myśli XD chory człowiek, własny świat... Okej, żarty żartami, ale ja naprawdę uważam go za takiego psychicznego pojeba, divę, dramatyzatora, uparciucha i ślepiucha jak tutaj xd Przecież na ITB to toczka w toczkę cały Bill :D
UsuńNie wiem jak to robisz, ale każda kolejny napisana przez ciebie część książki jak mniemam wciąga na nowo :O Coś niesamowitego *:*
OdpowiedzUsuńZakręciłam się już. Raz Tom dobry, a raz nie? :O Pewnie Ash weźmie się sama za niego, bo Bill jakiś taki nerwowy jest. Może zazdrosny o Ashley?
No wybacz, ale z ITB to książki nie będzie XD
UsuńA widzisz, raz Tom dobry, a raz nie, bo raz Bill normalny, a raz nie! Dobrze kombinujesz, Ash musi wziąć wszystko w swoje ręce, bo jak ma na Billu polegać, to daleko w życiu nie zajdzie. Sierota boska ten Kaulitz. Znerwicowany, powiedziałabym :D Nie, raczej nie zazdrosny. A może? Kto go tam wie....
W sumie to szkoda ;P Mi się tam marzy taka jedna lub nawet kilka książek na półce twojego autorstwa ;D
OdpowiedzUsuńAsh będzie rządzić i wszystko będzie ekstra!;D Babki górą!;D haha Bliźniaki nie będą mieć wyjścia i będą musieli chodzić jak w zegarku xD
A co do Toma to powinnien sobie dziewczynę znaleźć to może miałby co innego na głowie, a Bill powinnien iść na terapię albo zrobić sobie wakacje ;D
Dobra, dobra xd Ale ITB pozostanie tylko tutaj!
UsuńNo przecież Kaulitzom potrzeba kobiecej ręki. To takie niesforne dzieci, które trzeba okiełznać i palcem im pokazać, bo inaczej się pogubią.
Hahah i widzisz jak szybko rozwiązałaś ich problemy? Szkoda, że oni na to nie wpadną xd
Dzisiaj króciutko, bo za bardzo czasu i humoru nie mam. Za co, mam taką nadzieję, mi wybaczysz.
OdpowiedzUsuńTo ja już, cholera, nic nie rozumiem. Ja pierdolę, co on sobie ubzdurał, no! Aż mam ochotę potrząsnąć Kaulitzem, by się ogarną. Bill nie wie, czego tak naprawdę chce. Robi problemy z niczego, jak emerytkac, co nie ma nic ciekawego do życia. Przecież to wszystko da się jakoś załatwić, daliby sobie radę, lecz on ewidentnie na razie nie chce ruszać tego tematu. Eh... powie mi ktoś dlaczego? Dlaczego on lubi sobie tak utrudniać życie? A Tom... To Tom. Kaulitzów nie da się ot tak nagle zrozumieć, więc,.. Zresztą każdemu zdarza się mówić głupoty, gdy jest się zajętym.
Wspominałam już kiedyś, jak bardzo ubóstwiam Twój styl? Jesteś jedną z moich pisarek ogólnie. Nie tylko w tym świecie. Zobaczymy, może kiedyś będę tak samo dobra jak Ty.
Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3 Pewnie znowu się spóźnię.
Oczywiście, że wybaczam. Ja sama potrzebowałam kilku dni, żeby przetrawić przedostatni akapit Twojego komentarza :) Dziękuję za tak wielkie słowa! <3
UsuńMogę się w końcu pochwalić, że przeczytałam ITB od początku do końca! :D Tak się zawzięłam, że dwie noce zarwałam, ale warto było. Chociaż przyznam, że Ashley ciągle mnie denerwowała... I według mnie, to wcale nie wina Billa, że nie mogli się wcześniej połączyć. Bo on dawał jej znaki, sygnalizował swoje zainteresowanie jej osobą, a ona? Bidulka wystraszona, oddech wstrzymywała i zamiast powiedzieć chociaż głupie "Tak, Bill", albo "Ja też" - to siedziała cicho jak myszka. Trochę to wszystko trwało, ale okej. Ważne, że w ogóle się połączyli ;)
OdpowiedzUsuńCzytając fragment o Ann, miałam wrażenie, że czytam o sobie. Też dawno mnie na uczelni nie było i też mam ochotę rzucić te studia w cholerę. Tyle, że ja jestem na drugim roku. Niby mało mi zostało, ale... Ehh, ciężkie chwile przede mną. Najgorsze to robić w życiu coś, czego się nie cierpi.
Dobrze, że chociaż dzięki opowiadaniom można przenieść się do innego świata :) Podoba mi się związek Billa i Ash, chociaż zachowują się czasem jak dzieci, no ale... To jak na siebie patrzą, jak się dotykają, jak się kochają... Uwielbiam o nich czytać <3
To, że uwielbiam Ciebie i Twój styl, to już wiesz, prawda? :)
Buziaki!
No proszę, proszę, kto to u mnie zawitał! :D Cieszę się, że udało Ci się przebrnąć.
UsuńA co to za bohaterka, której od czasu do czasu nie ma się ochoty, za przeproszeniem, przyjebać? :D Oj tam, wszystko to tylko wina Toma przecież! Nie? Nie. Ale nareszcie się udało i wszystko jest już pięknie <3 Prawie...
Zgadzam się, najgorsze to robić w życiu to, czego się nie cierpi. Ja już byłam dwiema nogami na trzecim roku. Wszystko pięknie zaliczyłam w letniej sesji, po wakacjach w październiku poszłam na pierwsze zajęcia piątego semestru... No i coś we mnie pękło. Nie dałam rady tego dokończyć, zostawiłam to w cholerę, także doskonale wiem, co czuje Ann. Zaraz bym się broniła i miałabym to z głowy, zleciało moment, niby z jednej strony szkoda tego czasu, ale z drugiej... Nie wyobrażam sobie ani jednego dnia więcej na uczelni. Nigdy. Never. Koszmar. Nienawidziłam swojego kierunku. Pieprzona ekonomia #niepolecam XD
Uwaga, zdradzam sekret! Bill i Ash to przecież dzieci! Pierwsze związki, burza hormonów, nie do końca rozwinięte wszystkie części mózgu XD Okej, żartuję, ale naprawdę nie ma co od nich wymagać powagi i racjonalnych zachowań, to tylko para zakochanych nastolatków, także będą dziecinni. Oni, ich problemy, ich decyzje. Poważny związek to na innym moim blogu :P W sumie to... brak związku.
Wiem i dziękuję <33 Haha do tej pory nie mogę wyjść z podziwu, jak to się stało, że tyle czasu stałyśmy razem, a nie wiedziałyśmy, że my to my XD Geniusze!
<3
Tak, wiem - Bill i Ash to cudowne dzieciaczki wplątane w dorosłe życie. Widać, że nie zawsze im ta dorosłość wychodzi, ale jednak wiedzą co do czego i co się z tym robi :D if you know what I mean XD
UsuńMam zaległości na SMF, ale spokojnie - nadrobię niedługo. Studia nie zając. Studia to nic... Jedno wielkie nic. Chociaż kilka rozmów sprowadziło mnie na dobrą drogę i już mniej więcej mam plan na swoje dalsze życie. WOW.
Wiesz, ja myślę, że to wszystko przez Ciebie :P Bo gdybyś na Dalii choć słowem wspomniała, że JEDNAK się wybierasz, to byłaby inna rozmowa. Może umówiłybyśmy się wcześniej (bo przecież przed koncertem się spotkałyśmy), albo... no nie wiem, znalazłybyśmy się na facebooku? Coś w tym stylu ;D Ale liczy się samo to, że miałyśmy okazję zamienić kilka słów, spędzić razem trochę czasu no i uratowałaś moje gardło tableteczką hahah, taka kochana jesteś <3 W ogóle to był piękny i niezapomniany wieczór :)
Haha to najważniejsze, reszta dorosłości może poczekać XD
UsuńW sumie na SMF nic się nie dzieje, ja sama stoję z tekstem w jednym miejscu i ruszyć nie mogę.
Studia mają sens tylko wtedy, gdy wiesz, że to jest to, co naprawdę chcesz robić, co lubisz i ogólnie cię to kręci. U mnie na roku wśród 200 osób mogłam na palcach jednej ręki policzyć osoby naprawdę zaangażowane. Reszta pojawiła się tam z przypadku. Ja też. Ale się obudziłam i skończyłam robić coś, czego nienawidziłam. Wielka ulga psychiczna.
Haha no bo nie planowałam jechać! Zdecydowałam się 3 tyg. przed koncertem :D I ogólnie jakoś nikomu nie powiedziałam, kupiłam bilet, spakowałam się i pojechałam, ustawiłam się tylko z Georgią, a pod Stodołą dołączyłam do kompletnie obcych osób, taka ze mnie samosia :D
Aaaaa, ja do dzisiaj mam jeszcze ze dwie te tableteczki schowane na czarną godzinę! Spotkamy się świadomie na następnym <3 Zgadzam się, było przepięknie <3 O nie, zaraz się pobeczę znów :<
Niesamowicie się cieszę, że Bill i Ash w końcu sobie parę spraw wyjaśnili, a napięcie mieni nimi opadło.
OdpowiedzUsuńOby tak dalej !
Pozdrawiam, KBill
Ja też się cieszę! Chociaż to jeszcze nie wszystko, co mają sobie do powiedzenia. Niestety ostatnio wena na ITB jakoś śpi :)
UsuńTak dawno nic nowego się tutaj nie pojawiło, że to wręcz przerażające. Dzisiejszego wieczoru przypomniałam sobie o ITB i o tym opowiadaniu. JEST MI SMUTNO!
OdpowiedzUsuńMillie, tęsknię za Twoim pisaniem. </3
Niestety nie sądzę, żeby kiedykolwiek jeszcze miało się tutaj coś pojawić :( Jeśli kiedyś mówiłam, że nie mam czasu na pisanie, to teraz wiem, że wtedy nie miałam pojęcia o braku czasu, sił i chęci... Od 2 miesięcy nie otworzyłam żadnego z plików, pochłonęła mnie praca i życie...
UsuńDzisiaj po raz pierwszy od ponad 2 miesięcy mam samotną, cichą i spokojną noc przed sobą - tylko w takich warunkach mogę coś napisać. W tym tygodniu czekają mnie jeszcze takie trzy. Pięć w miesiącu. Trzymaj kciuki :)