Cichy dźwięk
zamykanych drzwi wybudził ją z płytkiego snu. Momentalnie otworzyła oczy i
usiadła na łóżku, po czym rozejrzała się po ciemnym pokoju, próbując
zidentyfikować, gdzie się znajdowała. Dopiero po chwili skupienia zaczęła
rozpoznawać poszczególne elementy pomieszczenia. Coś na kształt biurka po jej
prawej stronie, komoda i niskie okno po lewej, ogromna szafa i wielki telewizor
na wprost. I te zielone ściany, których nie pomyliłaby z żadnymi innymi. Opadła
ciężko z powrotem na poduszkę i uśmiechnęła się, gdy jej jasne włosy rozsypały
się dookoła jej głowy na czarnej pościeli. Jeszcze niedawno było to tylko mglistym
marzeniem i właściwie gdyby nie fakt, że znajdowała się w jego sypialni i
wtulała twarz w miękki, pachnący nim materiał, sama nie wierzyłaby, że
doczekała się jego spełnienia.
Czuła lekki
zawód, że przebudziła się w momencie, gdy on akurat wyszedł, bo choć
doświadczyła zaledwie dwóch pobudek na jego piersi, to te dwa razy zupełnie jej
wystarczyły, by wiedziała, że już nigdy więcej nie chce budzić się sama. Domyśliła
się, że poszedł jedynie do łazienki lub zszedł do kuchni, dlatego pocieszała ją
świadomość, że za chwilę wróci. Poza tym znajdowała się w końcu w jego łóżku, więc
już sam ten fakt powodował, iż nie mogła czuć się źle. Postanowiła na niego
zaczekać, żeby świadomie doznać tego błogiego uczucia, jakie towarzyszyło jej,
gdy wtulała się w jego ramiona, a on całował ją w czoło.
Znów zamknęła
oczy, by po raz kolejny dokładnie odtworzyć w pamięci wszystko, co udało jej
się zapamiętać z poprzedniego dnia i poprzedniej nocy. Była szczęśliwa do
utraty zmysłów. Była tak szczęśliwa, że brakowało jej tchu za każdym razem, gdy
przypominała sobie wszystkie jego czułe słowa i wszystkie jego przesycone
niedosytem pocałunki.
Była już na
granicy ponownego zaśnięcia, gdy z sąsiedniego pokoju dobiegł ją podniesiony
głos starszego Kaulitza.
- Bill, do cholery! – Poderwała się z
miejsca i z szeroko otwartymi oczami, w pełnym skupieniu próbowała wyłapać jak
najwięcej słów. – Słyszysz, co ja do
ciebie mówię? Pytam, co masz zamiar teraz zrobić.
Niekontrolowanie
rozchyliła wargi i choć nawet wstrzymywała oddech, by nie zagłuszać rozmowy
bliźniaków, nie usłyszała już nic więcej poza niezrozumiałymi dźwiękami,
spośród których nie potrafiła nawet rozróżnić już ich głosów, a potem zapadła
zupełna cisza.
Nie zdążyła
zareagować, gdy drzwi, za którymi się znajdowała, niespodziewanie, lecz niemal
bezszelestnie się otworzyły, a do pokoju wpadła smuga światła z korytarza,
rozjaśniając wszystko dookoła, tylko nie ją, osłoniętą rzucanym przez smukłą
sylwetkę cieniem. Serce mocniej jej zabiło, gdy dostrzegła błyszczące w
ciemności oczy skierowane wprost na jej twarz. Nie spuszczając z niej wzroku,
wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi, już wcale nie tak ostrożnie.
Patrzyła na niego, znajdowała się w jego łóżku, a jakby wciąż nie docierało do
niej, że to nie żaden sen, tylko jej życie, które potoczyło się w
niewyobrażalnie dobrym kierunku. Spuściła wzrok, gdy zrobił kilka kroków w jej
stronę i znalazł się przy łóżku, żeby po chwili usiąść na nim tuż obok niej.
Wyciągnął dłoń i uniósł jej brodę do góry, zmuszając ją do spojrzenia w jego
oczy. Zakręciło jej się w głowie, gdy podniosła wzrok, a jego twarz znajdowała
się w tak niewielkiej odległości, że zabrakło jej miejsca na oddech. Delikatnie
musnął jej wargi i wciągnął ze świstem powietrze, gdy bez cienia zawahania
oddała pocałunek.
Bez cienia
zawahania oddałaby mu wszystko, o co tylko by ją poprosił.
Stanowczo, ale
ostrożnie ułożył ją na czarnej pościeli i zawisł nad nią w odległości kilku,
kilkunastu centymetrów. Końce jego włosów załaskotały ją w szyję, przez co
wydała z siebie cichy jęk.
- Gdzie byłeś?
– zapytała szeptem, patrząc w jego zmartwione oczy i próbując wyczytać z nich
odpowiedzi na pytania, których jeszcze nie zadała.
Wydawało jej
się, że przez chwilę wahał się z odpowiedzią, jakby nie był pewien, czy
powiedzieć jej prawdę. Nie wiedziała, czego dotyczyła jego rozmowa z bratem,
ale miała dziwne przeczucie, że starszy Kaulitz wyrażał jakieś obiekcje
odnośnie ich związku. Może nie znała bliźniaków jakoś specjalnie długo, jednak
na tyle dobrze, by od razu zauważyć te ukradkowe spojrzenia, jakie sobie
nawzajem rzucali przez cały dzisiejszy dzień. Czy mogło chodzić o cokolwiek
innego niż o nią?
- Poszedłem na
chwilę do Toma – odparł czarnowłosy niepewnie i zerknął badawczo w jej oczy,
jakby chciał wyczuć, czy ściana dzieląca ich bliźniacze pokoje była na tyle
cienka, by przepuścić jakieś odgłosy.
- Słyszałam – powiedziała,
na co on od razu zareagował:
- Mam nadzieję,
że ten wariat cię nie obudził?
Mimo głowy
pełnej zmartwień i pytań, roześmiała się prawie serdecznie. Nazywanie Toma
wariatem było zabawne, ale mimo wszystko się martwiła, mając na uwadze jego nie
zawsze trafne rady. Nie mogła go o nic obwiniać, ale przecież wiedziała, jak
jego „pomoc” wpłynęła ostatnio na Billa. Wolała, by sytuacja się nie
powtórzyła, bo chociaż Tom chciał dobrze, to lepiej było, gdy zachowywał swoje
„wariackie” porady dla siebie.
Wciąż lekko
rozbawiona jego uroczą nadopiekuńczością dostrzegła jego skupiony na jej twarzy
wzrok i od razu przestała się uśmiechać. Patrzył na nią tak zachłannie, że nie
mogła uwierzyć w to, jakie uczucia potrafił obudzić w niej samym spojrzeniem.
Było jej jednocześnie gorąco i zimno. Czuła się jednakowo beztroska i
strapiona. Była pewna i niepewna zarazem.
Jedynym jasnym
uczuciem było dla niej to, że kochała go nie tylko całym sercem, ale i każdą
najmniejszą cząstką siebie.
- Obudziłam
się, bo wyczułam, że nie ma cię obok mnie – odrzekła czule i zgodnie z prawdą i
choć chciała dodać coś jeszcze, nie dała już rady, bo po tych słowach Bill
zamknął jej usta jednym z tych nienasyconych pocałunków, jakimi obdarzał ją
poprzedniej nocy. Przez chwilę chciała mu powiedzieć, jak cienkie są ściany w
jego domu, ale gdy tylko jego ręka wtargnęła pod jej koszulkę, momentalnie
zapomniała i o ścianach, i o całym świecie.
~*~
Ze snu wybudził
ją irytujący odgłos stłumionego dzwonka jej telefonu. Wciąż okropnie zaspana
wyplątała się z obejmujących jej ciało ramion czarnowłosego i usiadła na łóżku,
próbując zlokalizować źródło tego hałasu. Po dłuższej chwili rozglądania się po
pokoju jej wzrok zatrzymał się na jej czarnej, dużej torebce stojącej na
obrotowym fotelu. Nie wiedziała, która może być godzina, ale i tak prędzej
spodziewałaby się, że jeśli już obudzi ich czyjś telefon, będzie to telefon
Billa, bo to do niego bez przerwy ktoś wydzwaniał. Ona raczej nie spodziewała
się żadnych pilnych spraw w poniedziałkowy poranek.
Zanim zdążyła
zareagować, melodyjka się urwała i została zastąpiona głośnym, przeciągłym
ziewnięciem. Nie minęło jednak pięć sekund, by rozbrzmiała w pokoju na nowo.
Ashley nie miała już wątpliwości co do tego, kto do niej dzwonił.
- To chyba do
pani, pani bizneswoman – zauważył Bill, wyciągając się w stronę krzesła i podał
Ashley jej dzwoniącą torebkę.
Kątem oka
widziała, jak przyglądał jej się z zaciekawieniem, gdy nerwowo przerzucała
wszystkie rzeczy w torbie. Wydawało jej się, że ledwo powstrzymał się przed
jakimś uszczypliwym komentarzem, gdy po długich poszukiwaniach i krótkiej
przerwie melodyjka zagrała po raz trzeci, na szczęście ostatni.
Zanim odebrała,
zdążyła zerknąć na zegar w rogu ekranu, który pokazywał 12:45.
- Halo? –
odezwała się zaspanym głosem i zapobiegawczo odsunęła telefon od ucha na wystarczającą
odległość. Znała tę dziewczynę aż za dobrze, by nie przewidzieć tego, co miało
się zaraz stać.
- Czy ty, do
cholery, jesteś głucha?! – przywitał ją wybuchowy ton przyjaciółki. – Od pięciu
minut próbuję się z tobą skontaktować, a od dziesięciu wybieram numer twojego
mieszkania na domofonie i ochroniarz patrzy już na mnie jak na psycholkę!
Śpiąca, kuźwa, królewna! Jest trzynasta godzina! Rusz łaskawie tyłek i mi
otwórz, bo mi już zimno!
Kompletnie ją
zamurowało, bo za nic nie potrafiła sobie przypomnieć, by umawiała się na
dzisiaj z Annalise. Rozmawiała z nią kilka dni temu, ale Ann przecież nie
wspominała, że przyjedzie.
- Ale mnie nie
ma w domu… - powiedziała powoli, najbardziej ostrożnym głosem na jaki mogła się
zdobyć.
- Żartujesz
sobie?! – wykrzyknęła Annie po drugiej stronie. – Co ja mam teraz zrobić?!
Przecież miałaś wrócić wczoraj! To ja lecę do ciebie na łeb, na szyję, a ty mi
mówisz, że…
- Daj mi coś
powiedzieć! – Ashley przerwała jej dramatyzowanie. – Tak, wróciłam wczoraj.
Jestem u bliźniaków.
W tle usłyszała
stukot obcasów i jakieś nieokreślone westchnięcie, prawdopodobnie mające
oznaczać zdziwienie.
- Domy
pomyliłaś? Czy cię przetrzymują?
- A czy ty nie
powinnaś być teraz w Berlinie? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. Właściwie
nie wiedziała, po co wdawała się w zbędną dyskusję, zamiast zacząć się zbierać.
- Tak, tak samo
jak ty powinnaś być w domu!
- Zaczekaj tam,
już wstaję i do ciebie jadę, daj mi tylko… - nie dokończyła, bo Bill bez
ostrzeżenia, tak po prostu zabrał jej telefon i przyłożył do swojego ucha.
- Poczekaj pod
blokiem – rzucił rzeczowo. – Za najwyżej piętnaście minut podjedzie po ciebie
czarny mercedes i jeśli chcesz zobaczyć się dzisiaj z Ashley, to do niego
wsiądź. Nie ma mowy, żebyś zabrała mi ją teraz z łóżka.
Rozłączył się
ostentacyjnie, po czym bez pytania wybrał jakiś numer i cierpliwie czekał na
sygnał, podczas gdy Ashley patrzyła na niego w bezruchu z rozchylonymi ustami. Nawet
zaraz po przebudzeniu był tak idealny, tak piękny, że aż zabrakło jej tchu.
Nie spodziewała
się, że po tych wszystkich doświadczeniach z Annalise Bill kiedykolwiek zaprosi
ją do domu. Ostatnio widzieli się pierwszego dnia trasy, gdy grali koncert w
Berlinie i Ann mogła wejść za kulisy, oczywiście tylko po to, by dotrzymać
przyjaciółce towarzystwa. Ashley po usłyszeniu Billa na żywo tamtego wieczoru
była w totalnej rozsypce, przez co Annie, choć powstrzymywała się od
komentarzy, to nie potrafiła nie zabijać młodszego Kaulitza wzrokiem. Starszego
zresztą też, ale jego to już tak dla zasady. Ashley pamiętała, jak przez kilka
godzin spędzonych w autobusie kolejnego dnia Tom bez przerwy przeżywał
niewdzięczność czerwonowłosej i okazywał szczere zdziwienie, że nie zrobiła
sobie zdjęcia ani z zespołem, ani z nim samym, co przecież w jego mniemaniu
było marzeniem każdej dziewczyny. Bill natomiast wtedy nie odezwał się do niej
ani słowem, bo przecież w ogóle się nie odzywał.
Dziś na
szczęście już nieco rozbudzonym głosem prosił któregoś z ochroniarzy, by
podjechał po czerwonowłosą dziewczynę czekającą pod blokiem Ashley.
Uwielbiała go
słuchać, dlatego gdy zakończył połączenie i zamilkł, od razu zadała mu pytanie:
- Nie masz nic
przeciwko Annalise?
- Mam – odparł,
patrząc na nią skupiony. – Ale jeszcze więcej mam przeciwko zabieraniu cię z
mojego łóżka – dodał i zbliżył się, by ją pocałować.
Nie potrafiła
zdefiniować uczucia, jakie towarzyszyło jej podczas każdego dotyku jego warg na
jakimkolwiek fragmencie jej ciała. Miała wrażenie, że zamiast krwi w jej żyłach
krąży płynne szczęście.
- I tak musimy
wstać – szepnęła w jego usta między pocałunkami. – Jest prawie trzynasta.
- Mamy dla
siebie co najmniej piętnaście minut – powiedział i chciał wrócić do jej warg,
ale powstrzymała go kolejnym pytaniem, które dręczyło ją od wczoraj.
- O czym
rozmawiałeś wczoraj z Tomem?
Momentalnie się
wycofał i wyprostował plecy. Wyglądał na zbitego z tropu, gdy nerwowo odwrócił
wzrok. Milczał przez chwilę, powodując tym samym, że zaczęła układać sobie w
głowie czarne scenariusze.
- Chodziło o
nas, Ash – odrzekł, a jej na moment stanęło serce. – Chodziło o nasz związek.
Błyskawicznie
czar prysł, ulotniła się magia chwili, a jego pocałunki sprzed kilku sekund
wydawały się być tak bolesne.
- Co jest z nim
nie tak? – zadrżał jej głos i podbródek.
- Ćśśś,
wszystko dobrze – przysunął się do niej szybko i mocno ją przytulił, gdy
zauważył jej reakcję. – Chodziło o to, że cholernie się o nas boję. Wiem, że
nie jestem idealny i nie spełniam kryteriów najlepszego partnera, bo nie będę
mógł zabrać cię na spacer ani do kina, nie będę mógł publicznie trzymać cię za
rękę i prawdopodobnie w ogóle nie będę mógł przyznać się, że znalazłem miłość
swojego życia, ale obiecuję ci, że zrobię wszystko, byś była przy mnie
szczęśliwa i dam ci tak wiele, jak tylko będę w stanie – wyznał na jednym
wydechu, by tylko zdążyć przed pojawieniem się łez w jej oczach. – Kocham cię i
nie pozwolę nikomu ani niczemu mi cię odebrać.
Niestety już
płakała, lecz z zupełnie innego powodu, niż mu się wydawało.
- Znam cię nie
od dzisiaj, Bill – odparła cicho i gwałtownie zaczerpnęła pół oddechu. – Wiem,
do jakiego świata należysz, ale nie powiem ci, że go akceptuję. Ja dziękuję ci
z całego serca, że mnie do niego wpuściłeś. Nie obchodzi mnie to, co zrobisz i
powiesz przed kamerą. Ważne jest to, co dzieje się poza jej obiektywem.
Udawanie, że się nie kochamy wychodzi nam całkiem nieźle, skoro sami się nie
zorientowaliśmy. Myślisz, że będziemy mieli jakikolwiek problem, by i fanki
nadal w to wierzyły?
~*~
- A ty, gdybyś
miała być sławna, to z jakiego powodu? – Nie liczyli czasu, gdy leżeli tak w
ciasnym uścisku i swobodnie rozmawiali o jego pracy.
- Jak to: z
jakiego powodu? Byłabym żoną gwiazdy rocka – odparła i parsknęła śmiechem,
widząc jego minę. – A tak na poważnie, chciałabym być znaną na całym świecie
makijażystką. Chciałabym, żeby wielkie agencje biły się o to, bym zechciała
umalować kogoś na sesję czy na pokaz.
- No proszę, a
jeszcze niedawno mówiłaś, że twoje marzenia zawodowe są już spełnione. Jednak
ci nie wystarczam?
- Wystarczasz,
tylko…
- Tylko co? –
zbliżył swoją twarz do jej twarzy i chwycił zębami jej dolną wargę. Wciągnęła
ze świstem powietrze, aż zakręciło jej się w głowie.
- Tylko
odpowiadam na twoje hipotetyczne pytanie... – Złożyła na jego ustach delikatny
pocałunek, który on zachłannie pogłębił. Już był bliski podwinięcia jej
koszulki do góry i wsunięcia dłoni pod materiał, gdy z dołu dobiegł ich
piskliwy krzyk wymieszany z podniesionym męskim głosem.
Poderwali się do
pozycji siedzącej i spojrzeli na siebie z przerażeniem.
- Annalise…!
- I Tom…
Natychmiast
zerwali się z łóżka i narzucili na siebie pierwsze lepsze rzeczy. Gdy zbiegli
po schodach, obydwoje stanęli jak wryci. Ashley pierwsza, przez co Bill wpadł
na nią całym ciężarem swojego ciała, omal jej nie przewracając.
Gdyby ktoś
zapytał ich, co spodziewali się zobaczyć w kuchni, ich odpowiedzi znacznie
odbiegałyby od rzeczywistej sytuacji.
Owszem, zastali
i Annalise, i Toma. Do tego potężny syf na stole, całym wysmarowanym nutellą,
dżemem i ciastem. Oraz ich roześmiane twarze, nie mniej brudne niż blat, przy
którym siedzieli.
- Co. Tu. Się.
Dzieje? – wydukał Bill, wchodząc do kuchni.
- O proszę, kto
to zwlókł się z łóżka i postanowił zaszczycić nas swoją obecnością – odezwał
się dredo-ciastowo-dżemowo-czekoladowowłosy.
- Pomyśleliśmy,
że przygotujemy młodej parze śniadanie – dodała dziewczyna.
- Naleśniki
a’la Tom.
- Nadziewane
specjałami kuchni Annie.
- Bardzo się
staraliśmy.
- Niestety…
Wszystko zjedliśmy.
Po czym
spojrzeli na siebie porozumiewawczo i wybuchli głośnym śmiechem.
Ashley
wychynęła zza pleców Billa i spojrzała z niedowierzaniem na tę dwójkę,
bynajmniej nie z powodu bałaganu, jaki zrobili. Była pewna, że zastanie w
kuchni latające przedmioty i tak ciężką atmosferę, że można by ciąć ją nożem. Zamiast
tego Tom i Annalise wyglądali, jakby nigdy nie doszło między nimi do żadnej
nieprzyjemnej wymiany zdań. Nie miała pojęcia, kto to posprząta ale nie
potrafiła nie uśmiechnąć się na widok pojednania między tą wybuchową dwójką.
Warto było tyle czekać <3 Po prostu cudownie, jak zawsze! Fajnie, że Bill jest szczery z Ash bo jeszcze znowu by się coś złego stało :D No i kochana Ann! Pogodzona z Tomem! Czego więcej chcieć :D Nawet nie wiem co więcej napisać, jest po prostu pięknie i niech tak zostanie <3 :D
OdpowiedzUsuńNo już chyba się nauczyli, że trzymanie czegokolwiek w sobie nie działa zbyt dobrze xd
UsuńA co do Ann i Toma - sama jestem ciekawa, na jak długo się pogodzili.
Jak na razie nic złego nie planuję, ale jednocześnie nie mam o czym pisać XD
Zawsze Ann z Tomem mogą wpaść, albo Bill z Ash albo ktoś może Ash porwać :D Ty zawsze coś wymyślisz <3
UsuńHahahah :D Ja tam związku Ann i Tomowi nie wróżę, a przynajmniej nie długiego xd No ale może coś wymyślę :)
UsuńŻoną gwiazdy rocka! Ej to całkiem prawdopodobne! ha już widzę Kaulitza w garniturze na ślubnym kobiercu xD hehehe To byłby genialny widok! I szykuje się mały romansik między Tomem i Ann! :D Oboje tacy wybuchowi, będą do siebie pasować *:*
OdpowiedzUsuńHahah brzmi nieźle XD Jakby wystroił się jak na ślub Gustava, to ja dziękuję xd Już niech żyją w nieformalnym związku xd
UsuńMyślę, że "mały" to dobre określenie :P
O to mnie ten widok ominął! Ciekawe co on znowu wymyślił xD
UsuńMały ale wybuchowy;D Coś czuję, że będzie się działo ;D
Jakie miłe zakończenie rozdziału !
OdpowiedzUsuńWarto było czekać, bo piszesz naprawdę przyjemnie, zostawiasz pewien niedosyt, który chciałoby się wypełnić. I dlatego pewnie z taką niecierpliwością czekaliśmy na kolejną część. Cieszę się, że Bill powiedział Ash o czym rozmawiał z Tomem, uwielbiam zresztą patrzeć na tą dwójkę zakochańców, bo aż razi po oczach ich szczęście, a czytając o Nich uśmiecham się. Są piękną parą !
Pozdrawiam, i zapraszam do siebie,
KBill
world-of-kbill.blog.pl
Cieszę się, że Ci się podoba :)
UsuńNo i naprawdę dziwię się, że tak wiele z Was uważa, że Bill i Ashley do siebie pasują! Jak dla mnie to są beznadziejną parą :P Ale nie mam zamiaru ich rozdzielać, niech im będzie. Jak im i Wam pasuje, to nie wnikam :D
Dziękuję i również pozdrawiam :)
Pewnie już obiecywałam, że zajrzę, a może już zaglądałam, ale nie pamiętam? Na razie naprawdę kiepsko u mnie z czasem, a zwłaszcza na czytanie.
Kurde, żałuję, że aż tyle zwlekałam z czytaniem i komentowaniem.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, że Bill nie okłamuje Ash, to chyba byłoby najgorsze z najgorszych, gdyby robił coś zupełnie odwrotnego. Do tego opisujesz wszystko tak, że mogę się niesamowicie dobrze wczuć w bohaterów, lecz z tym raczej nigdy nie mam problemu. Rozmowa telefoniczna mnie urzekła, Bill, który doskonale wie czego chce, no no. Nie powiem, chyba jest zbyt późno, bym nie miała brudnych myśli. Liczę na to, że Ash osiągnie karierę, o której marzy. Jeszcze nie wiem jak, ale w jakiś sposób z pewnością zaistnieje w tym świecie. Będzie im trudno, ale wierzę w nich i że poradzą sobie w położeniu, w jakim się znajdują. Tom i An w niewiadomy sposób się pogodzili, robiąc śniadanie. Nie powiem, znów zgłodniałam. Przeczuwałam, że kiedyś się zjednoczą, ale myślałam, że zajmie im to trochę więcej czasu.
Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3
Lepiej późno niż wcale :P
UsuńCzy Tom i Ann się pogodzili, czy to tylko cisza przed burzą, to się jeszcze okaże. Właściwie nic nie zaplanowałam jeśli chodzi o ich znajomość. Jakoś tam się potoczy.
Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam :)
Ciąg dalszy właśnie się pisze!
Oby cisza przed burzą, bo ja naprawdę uwielbiam, kiedy nastają spięcia między bohaterami. W głowie coś już tam na pewno masz, tylk nie do końca jesteś do tego przekonana.
UsuńI dobrze, że się pisze, bo nie mogę się go doczekać! :D
W takim razie kolejny rozdział powinien Ci się spodobać! Ale nie zdradzę nic więcej :)
UsuńPodoba mi się nastrój tajemniczości i sposób w jaki kreujesz bohaterów. Ogólnie Twój styl pisania jest bardzo przyjemny i strasznie łatwo się czyta. Z mojej strony mogę składać tylko ukłony.
OdpowiedzUsuńinvaded-by-you.blogspot.com
Dziękuję bardzo :) Czytałaś także pierwszą część?
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńZostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award. Więcej informacji na ten temat znajdziesz u mnie: http://the-last-chance-story.blogspot.com/2015/04/liebster-award_9.html
Pozdrawiam!
Chyba jestem ignorantką, bo zaczynam od tego bloga, ale nie mam czasu, aby nadrobić poprzedniego. Kiedyś nawet zaczęłam go czytać, ale nie dane mi było skończyć. Niemniej jednak tutaj zamierzam zagościć na stałe (mam nadzieję, że uda mi się połapać w fabule...).
OdpowiedzUsuńCzytałam dobre opinie o twoim poprzednim opowiadaniu i szczerze powiedziawszy mieli rację. Twój styl pisania poprawił się (w stosunku do tych kilku odcinków, które kiedyś udało mi się przeczytać na poprzednim blogu) i myślę, że zdecydowanie idziesz w dobrym kierunku.
Twój Bill wydaje się być strasznie słodki. I Ashley też. Ach, te początki związku, kiedy wszystko widzi się w różowych barwach... Wydają się być fajną parą, choć ciężko się wypowiadać po tym 'fragmencie', który przeczytałam.
Ściskam mocno, życzę weny i mam nadzieję, że wybaczysz mi wyżej wspomnianą ignorancję :)
http://pornografia-uczuc.blogspot.com/
Szkoda, że nie skusiłaś się na całe ITB, bo tak naprawdę nie jestem pewna, jak długo ja tutaj zagoszczę. Ten blog to jedynie taki dodatek i odskocznia dla mnie od drugiej historii, nie mam żadnych poważnych planów. Kolejny rozdział wprawdzie mam prawie gotowy, ale dalej nie wiem :D
UsuńMój Bill słodki? O nie, mój Bill jest niesamowicie wkurwiający, rozkapryszony i ciężki, ale myślę, że jeszcze się o tym przekonasz i to całkiem niedługo :P
Cieszę się, że jednak do mnie wróciłaś i oczywiście mimo wszystko zachęcam do uzupełnienia braków na ITB :)
Dziękuję i pozdrawiam ♥
Obiecuję, że się skuszę, ale po maturze :)
UsuńTo to nie jest druga część tamtej opowieści? Bo ja to tak zrozumiałam...
Będę czytać!
W takim razie życzę powodzenia na maturze! :)
UsuńJest. Miało nie być kontynuacji po tamtym blogu, ale nie mogłam wytrzymać bez moich bohaterów i od czasu do czasu muszę do nich wrócić - nie wiem jednak na jak długo tu zagoszczę. Nie jest to historia, której poświęcam się teraz w 100%, jest raczej tylko odskocznią, gdy jestem zmęczona innym materiałem (http://serre-moi-fort.blogspot.com/ - ale publikuję tylko urywki, nie udostępniam nigdzie całości)