czwartek, 29 stycznia 2015

2. Bez cienia zawahania oddałaby mu wszystko, o co tylko by ją poprosił

Cichy dźwięk zamykanych drzwi wybudził ją z płytkiego snu. Momentalnie otworzyła oczy i usiadła na łóżku, po czym rozejrzała się po ciemnym pokoju, próbując zidentyfikować, gdzie się znajdowała. Dopiero po chwili skupienia zaczęła rozpoznawać poszczególne elementy pomieszczenia. Coś na kształt biurka po jej prawej stronie, komoda i niskie okno po lewej, ogromna szafa i wielki telewizor na wprost. I te zielone ściany, których nie pomyliłaby z żadnymi innymi. Opadła ciężko z powrotem na poduszkę i uśmiechnęła się, gdy jej jasne włosy rozsypały się dookoła jej głowy na czarnej pościeli. Jeszcze niedawno było to tylko mglistym marzeniem i właściwie gdyby nie fakt, że znajdowała się w jego sypialni i wtulała twarz w miękki, pachnący nim materiał, sama nie wierzyłaby, że doczekała się jego spełnienia.
Czuła lekki zawód, że przebudziła się w momencie, gdy on akurat wyszedł, bo choć doświadczyła zaledwie dwóch pobudek na jego piersi, to te dwa razy zupełnie jej wystarczyły, by wiedziała, że już nigdy więcej nie chce budzić się sama. Domyśliła się, że poszedł jedynie do łazienki lub zszedł do kuchni, dlatego pocieszała ją świadomość, że za chwilę wróci. Poza tym znajdowała się w końcu w jego łóżku, więc już sam ten fakt powodował, iż nie mogła czuć się źle. Postanowiła na niego zaczekać, żeby świadomie doznać tego błogiego uczucia, jakie towarzyszyło jej, gdy wtulała się w jego ramiona, a on całował ją w czoło.
Znów zamknęła oczy, by po raz kolejny dokładnie odtworzyć w pamięci wszystko, co udało jej się zapamiętać z poprzedniego dnia i poprzedniej nocy. Była szczęśliwa do utraty zmysłów. Była tak szczęśliwa, że brakowało jej tchu za każdym razem, gdy przypominała sobie wszystkie jego czułe słowa i wszystkie jego przesycone niedosytem pocałunki.

Była już na granicy ponownego zaśnięcia, gdy z sąsiedniego pokoju dobiegł ją podniesiony głos starszego Kaulitza.
- Bill, do cholery! – Poderwała się z miejsca i z szeroko otwartymi oczami, w pełnym skupieniu próbowała wyłapać jak najwięcej słów. – Słyszysz, co ja do ciebie mówię? Pytam, co masz zamiar teraz zrobić.
Niekontrolowanie rozchyliła wargi i choć nawet wstrzymywała oddech, by nie zagłuszać rozmowy bliźniaków, nie usłyszała już nic więcej poza niezrozumiałymi dźwiękami, spośród których nie potrafiła nawet rozróżnić już ich głosów, a potem zapadła zupełna cisza.
Nie zdążyła zareagować, gdy drzwi, za którymi się znajdowała, niespodziewanie, lecz niemal bezszelestnie się otworzyły, a do pokoju wpadła smuga światła z korytarza, rozjaśniając wszystko dookoła, tylko nie ją, osłoniętą rzucanym przez smukłą sylwetkę cieniem. Serce mocniej jej zabiło, gdy dostrzegła błyszczące w ciemności oczy skierowane wprost na jej twarz. Nie spuszczając z niej wzroku, wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi, już wcale nie tak ostrożnie. Patrzyła na niego, znajdowała się w jego łóżku, a jakby wciąż nie docierało do niej, że to nie żaden sen, tylko jej życie, które potoczyło się w niewyobrażalnie dobrym kierunku. Spuściła wzrok, gdy zrobił kilka kroków w jej stronę i znalazł się przy łóżku, żeby po chwili usiąść na nim tuż obok niej. Wyciągnął dłoń i uniósł jej brodę do góry, zmuszając ją do spojrzenia w jego oczy. Zakręciło jej się w głowie, gdy podniosła wzrok, a jego twarz znajdowała się w tak niewielkiej odległości, że zabrakło jej miejsca na oddech. Delikatnie musnął jej wargi i wciągnął ze świstem powietrze, gdy bez cienia zawahania oddała pocałunek.
Bez cienia zawahania oddałaby mu wszystko, o co tylko by ją poprosił.
Stanowczo, ale ostrożnie ułożył ją na czarnej pościeli i zawisł nad nią w odległości kilku, kilkunastu centymetrów. Końce jego włosów załaskotały ją w szyję, przez co wydała z siebie cichy jęk.
- Gdzie byłeś? – zapytała szeptem, patrząc w jego zmartwione oczy i próbując wyczytać z nich odpowiedzi na pytania, których jeszcze nie zadała.
Wydawało jej się, że przez chwilę wahał się z odpowiedzią, jakby nie był pewien, czy powiedzieć jej prawdę. Nie wiedziała, czego dotyczyła jego rozmowa z bratem, ale miała dziwne przeczucie, że starszy Kaulitz wyrażał jakieś obiekcje odnośnie ich związku. Może nie znała bliźniaków jakoś specjalnie długo, jednak na tyle dobrze, by od razu zauważyć te ukradkowe spojrzenia, jakie sobie nawzajem rzucali przez cały dzisiejszy dzień. Czy mogło chodzić o cokolwiek innego niż o nią?
- Poszedłem na chwilę do Toma – odparł czarnowłosy niepewnie i zerknął badawczo w jej oczy, jakby chciał wyczuć, czy ściana dzieląca ich bliźniacze pokoje była na tyle cienka, by przepuścić jakieś odgłosy.
- Słyszałam – powiedziała, na co on od razu zareagował:
- Mam nadzieję, że ten wariat cię nie obudził?
Mimo głowy pełnej zmartwień i pytań, roześmiała się prawie serdecznie. Nazywanie Toma wariatem było zabawne, ale mimo wszystko się martwiła, mając na uwadze jego nie zawsze trafne rady. Nie mogła go o nic obwiniać, ale przecież wiedziała, jak jego „pomoc” wpłynęła ostatnio na Billa. Wolała, by sytuacja się nie powtórzyła, bo chociaż Tom chciał dobrze, to lepiej było, gdy zachowywał swoje „wariackie” porady dla siebie.
Wciąż lekko rozbawiona jego uroczą nadopiekuńczością dostrzegła jego skupiony na jej twarzy wzrok i od razu przestała się uśmiechać. Patrzył na nią tak zachłannie, że nie mogła uwierzyć w to, jakie uczucia potrafił obudzić w niej samym spojrzeniem. Było jej jednocześnie gorąco i zimno. Czuła się jednakowo beztroska i strapiona. Była pewna i niepewna zarazem.
Jedynym jasnym uczuciem było dla niej to, że kochała go nie tylko całym sercem, ale i każdą najmniejszą cząstką siebie.
- Obudziłam się, bo wyczułam, że nie ma cię obok mnie – odrzekła czule i zgodnie z prawdą i choć chciała dodać coś jeszcze, nie dała już rady, bo po tych słowach Bill zamknął jej usta jednym z tych nienasyconych pocałunków, jakimi obdarzał ją poprzedniej nocy. Przez chwilę chciała mu powiedzieć, jak cienkie są ściany w jego domu, ale gdy tylko jego ręka wtargnęła pod jej koszulkę, momentalnie zapomniała i o ścianach, i o całym świecie.

~*~

Ze snu wybudził ją irytujący odgłos stłumionego dzwonka jej telefonu. Wciąż okropnie zaspana wyplątała się z obejmujących jej ciało ramion czarnowłosego i usiadła na łóżku, próbując zlokalizować źródło tego hałasu. Po dłuższej chwili rozglądania się po pokoju jej wzrok zatrzymał się na jej czarnej, dużej torebce stojącej na obrotowym fotelu. Nie wiedziała, która może być godzina, ale i tak prędzej spodziewałaby się, że jeśli już obudzi ich czyjś telefon, będzie to telefon Billa, bo to do niego bez przerwy ktoś wydzwaniał. Ona raczej nie spodziewała się żadnych pilnych spraw w poniedziałkowy poranek.
Zanim zdążyła zareagować, melodyjka się urwała i została zastąpiona głośnym, przeciągłym ziewnięciem. Nie minęło jednak pięć sekund, by rozbrzmiała w pokoju na nowo. Ashley nie miała już wątpliwości co do tego, kto do niej dzwonił.
- To chyba do pani, pani bizneswoman – zauważył Bill, wyciągając się w stronę krzesła i podał Ashley jej dzwoniącą torebkę.
Kątem oka widziała, jak przyglądał jej się z zaciekawieniem, gdy nerwowo przerzucała wszystkie rzeczy w torbie. Wydawało jej się, że ledwo powstrzymał się przed jakimś uszczypliwym komentarzem, gdy po długich poszukiwaniach i krótkiej przerwie melodyjka zagrała po raz trzeci, na szczęście ostatni.
Zanim odebrała, zdążyła zerknąć na zegar w rogu ekranu, który pokazywał 12:45.
- Halo? – odezwała się zaspanym głosem i zapobiegawczo odsunęła telefon od ucha na wystarczającą odległość. Znała tę dziewczynę aż za dobrze, by nie przewidzieć tego, co miało się zaraz stać.
- Czy ty, do cholery, jesteś głucha?! – przywitał ją wybuchowy ton przyjaciółki. – Od pięciu minut próbuję się z tobą skontaktować, a od dziesięciu wybieram numer twojego mieszkania na domofonie i ochroniarz patrzy już na mnie jak na psycholkę! Śpiąca, kuźwa, królewna! Jest trzynasta godzina! Rusz łaskawie tyłek i mi otwórz, bo mi już zimno!
Kompletnie ją zamurowało, bo za nic nie potrafiła sobie przypomnieć, by umawiała się na dzisiaj z Annalise. Rozmawiała z nią kilka dni temu, ale Ann przecież nie wspominała, że przyjedzie.
- Ale mnie nie ma w domu… - powiedziała powoli, najbardziej ostrożnym głosem na jaki mogła się zdobyć.
- Żartujesz sobie?! – wykrzyknęła Annie po drugiej stronie. – Co ja mam teraz zrobić?! Przecież miałaś wrócić wczoraj! To ja lecę do ciebie na łeb, na szyję, a ty mi mówisz, że…
- Daj mi coś powiedzieć! – Ashley przerwała jej dramatyzowanie. – Tak, wróciłam wczoraj. Jestem u bliźniaków.
W tle usłyszała stukot obcasów i jakieś nieokreślone westchnięcie, prawdopodobnie mające oznaczać zdziwienie.
- Domy pomyliłaś? Czy cię przetrzymują?
- A czy ty nie powinnaś być teraz w Berlinie? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. Właściwie nie wiedziała, po co wdawała się w zbędną dyskusję, zamiast zacząć się zbierać.
- Tak, tak samo jak ty powinnaś być w domu!
- Zaczekaj tam, już wstaję i do ciebie jadę, daj mi tylko… - nie dokończyła, bo Bill bez ostrzeżenia, tak po prostu zabrał jej telefon i przyłożył do swojego ucha.
- Poczekaj pod blokiem – rzucił rzeczowo. – Za najwyżej piętnaście minut podjedzie po ciebie czarny mercedes i jeśli chcesz zobaczyć się dzisiaj z Ashley, to do niego wsiądź. Nie ma mowy, żebyś zabrała mi ją teraz z łóżka.
Rozłączył się ostentacyjnie, po czym bez pytania wybrał jakiś numer i cierpliwie czekał na sygnał, podczas gdy Ashley patrzyła na niego w bezruchu z rozchylonymi ustami. Nawet zaraz po przebudzeniu był tak idealny, tak piękny, że aż zabrakło jej tchu.
Nie spodziewała się, że po tych wszystkich doświadczeniach z Annalise Bill kiedykolwiek zaprosi ją do domu. Ostatnio widzieli się pierwszego dnia trasy, gdy grali koncert w Berlinie i Ann mogła wejść za kulisy, oczywiście tylko po to, by dotrzymać przyjaciółce towarzystwa. Ashley po usłyszeniu Billa na żywo tamtego wieczoru była w totalnej rozsypce, przez co Annie, choć powstrzymywała się od komentarzy, to nie potrafiła nie zabijać młodszego Kaulitza wzrokiem. Starszego zresztą też, ale jego to już tak dla zasady. Ashley pamiętała, jak przez kilka godzin spędzonych w autobusie kolejnego dnia Tom bez przerwy przeżywał niewdzięczność czerwonowłosej i okazywał szczere zdziwienie, że nie zrobiła sobie zdjęcia ani z zespołem, ani z nim samym, co przecież w jego mniemaniu było marzeniem każdej dziewczyny. Bill natomiast wtedy nie odezwał się do niej ani słowem, bo przecież w ogóle się nie odzywał.
Dziś na szczęście już nieco rozbudzonym głosem prosił któregoś z ochroniarzy, by podjechał po czerwonowłosą dziewczynę czekającą pod blokiem Ashley.
Uwielbiała go słuchać, dlatego gdy zakończył połączenie i zamilkł, od razu zadała mu pytanie:
- Nie masz nic przeciwko Annalise?
- Mam – odparł, patrząc na nią skupiony. – Ale jeszcze więcej mam przeciwko zabieraniu cię z mojego łóżka – dodał i zbliżył się, by ją pocałować.
Nie potrafiła zdefiniować uczucia, jakie towarzyszyło jej podczas każdego dotyku jego warg na jakimkolwiek fragmencie jej ciała. Miała wrażenie, że zamiast krwi w jej żyłach krąży płynne szczęście.
- I tak musimy wstać – szepnęła w jego usta między pocałunkami. – Jest prawie trzynasta.
- Mamy dla siebie co najmniej piętnaście minut – powiedział i chciał wrócić do jej warg, ale powstrzymała go kolejnym pytaniem, które dręczyło ją od wczoraj.
- O czym rozmawiałeś wczoraj z Tomem?
Momentalnie się wycofał i wyprostował plecy. Wyglądał na zbitego z tropu, gdy nerwowo odwrócił wzrok. Milczał przez chwilę, powodując tym samym, że zaczęła układać sobie w głowie czarne scenariusze.
- Chodziło o nas, Ash – odrzekł, a jej na moment stanęło serce. – Chodziło o nasz związek.
Błyskawicznie czar prysł, ulotniła się magia chwili, a jego pocałunki sprzed kilku sekund wydawały się być tak bolesne.
- Co jest z nim nie tak? – zadrżał jej głos i podbródek.
- Ćśśś, wszystko dobrze – przysunął się do niej szybko i mocno ją przytulił, gdy zauważył jej reakcję. – Chodziło o to, że cholernie się o nas boję. Wiem, że nie jestem idealny i nie spełniam kryteriów najlepszego partnera, bo nie będę mógł zabrać cię na spacer ani do kina, nie będę mógł publicznie trzymać cię za rękę i prawdopodobnie w ogóle nie będę mógł przyznać się, że znalazłem miłość swojego życia, ale obiecuję ci, że zrobię wszystko, byś była przy mnie szczęśliwa i dam ci tak wiele, jak tylko będę w stanie – wyznał na jednym wydechu, by tylko zdążyć przed pojawieniem się łez w jej oczach. – Kocham cię i nie pozwolę nikomu ani niczemu mi cię odebrać.
Niestety już płakała, lecz z zupełnie innego powodu, niż mu się wydawało.
- Znam cię nie od dzisiaj, Bill – odparła cicho i gwałtownie zaczerpnęła pół oddechu. – Wiem, do jakiego świata należysz, ale nie powiem ci, że go akceptuję. Ja dziękuję ci z całego serca, że mnie do niego wpuściłeś. Nie obchodzi mnie to, co zrobisz i powiesz przed kamerą. Ważne jest to, co dzieje się poza jej obiektywem. Udawanie, że się nie kochamy wychodzi nam całkiem nieźle, skoro sami się nie zorientowaliśmy. Myślisz, że będziemy mieli jakikolwiek problem, by i fanki nadal w to wierzyły?

~*~

- A ty, gdybyś miała być sławna, to z jakiego powodu? – Nie liczyli czasu, gdy leżeli tak w ciasnym uścisku i swobodnie rozmawiali o jego pracy.
- Jak to: z jakiego powodu? Byłabym żoną gwiazdy rocka – odparła i parsknęła śmiechem, widząc jego minę. – A tak na poważnie, chciałabym być znaną na całym świecie makijażystką. Chciałabym, żeby wielkie agencje biły się o to, bym zechciała umalować kogoś na sesję czy na pokaz.
- No proszę, a jeszcze niedawno mówiłaś, że twoje marzenia zawodowe są już spełnione. Jednak ci nie wystarczam?
- Wystarczasz, tylko…
- Tylko co? – zbliżył swoją twarz do jej twarzy i chwycił zębami jej dolną wargę. Wciągnęła ze świstem powietrze, aż zakręciło jej się w głowie.
- Tylko odpowiadam na twoje hipotetyczne pytanie... – Złożyła na jego ustach delikatny pocałunek, który on zachłannie pogłębił. Już był bliski podwinięcia jej koszulki do góry i wsunięcia dłoni pod materiał, gdy z dołu dobiegł ich piskliwy krzyk wymieszany z podniesionym męskim głosem.
Poderwali się do pozycji siedzącej i spojrzeli na siebie z przerażeniem.
- Annalise…!
- I Tom…
Natychmiast zerwali się z łóżka i narzucili na siebie pierwsze lepsze rzeczy. Gdy zbiegli po schodach, obydwoje stanęli jak wryci. Ashley pierwsza, przez co Bill wpadł na nią całym ciężarem swojego ciała, omal jej nie przewracając.
Gdyby ktoś zapytał ich, co spodziewali się zobaczyć w kuchni, ich odpowiedzi znacznie odbiegałyby od rzeczywistej sytuacji.
Owszem, zastali i Annalise, i Toma. Do tego potężny syf na stole, całym wysmarowanym nutellą, dżemem i ciastem. Oraz ich roześmiane twarze, nie mniej brudne niż blat, przy którym siedzieli.
- Co. Tu. Się. Dzieje? – wydukał Bill, wchodząc do kuchni.
- O proszę, kto to zwlókł się z łóżka i postanowił zaszczycić nas swoją obecnością – odezwał się dredo-ciastowo-dżemowo-czekoladowowłosy.
- Pomyśleliśmy, że przygotujemy młodej parze śniadanie – dodała dziewczyna.
- Naleśniki a’la Tom.
- Nadziewane specjałami kuchni Annie.
- Bardzo się staraliśmy.
- Niestety… Wszystko zjedliśmy.
Po czym spojrzeli na siebie porozumiewawczo i wybuchli głośnym śmiechem.

Ashley wychynęła zza pleców Billa i spojrzała z niedowierzaniem na tę dwójkę, bynajmniej nie z powodu bałaganu, jaki zrobili. Była pewna, że zastanie w kuchni latające przedmioty i tak ciężką atmosferę, że można by ciąć ją nożem. Zamiast tego Tom i Annalise wyglądali, jakby nigdy nie doszło między nimi do żadnej nieprzyjemnej wymiany zdań. Nie miała pojęcia, kto to posprząta ale nie potrafiła nie uśmiechnąć się na widok pojednania między tą wybuchową dwójką.

20 komentarzy:

  1. Warto było tyle czekać <3 Po prostu cudownie, jak zawsze! Fajnie, że Bill jest szczery z Ash bo jeszcze znowu by się coś złego stało :D No i kochana Ann! Pogodzona z Tomem! Czego więcej chcieć :D Nawet nie wiem co więcej napisać, jest po prostu pięknie i niech tak zostanie <3 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No już chyba się nauczyli, że trzymanie czegokolwiek w sobie nie działa zbyt dobrze xd
      A co do Ann i Toma - sama jestem ciekawa, na jak długo się pogodzili.
      Jak na razie nic złego nie planuję, ale jednocześnie nie mam o czym pisać XD

      Usuń
    2. Zawsze Ann z Tomem mogą wpaść, albo Bill z Ash albo ktoś może Ash porwać :D Ty zawsze coś wymyślisz <3

      Usuń
    3. Hahahah :D Ja tam związku Ann i Tomowi nie wróżę, a przynajmniej nie długiego xd No ale może coś wymyślę :)

      Usuń
  2. Żoną gwiazdy rocka! Ej to całkiem prawdopodobne! ha już widzę Kaulitza w garniturze na ślubnym kobiercu xD hehehe To byłby genialny widok! I szykuje się mały romansik między Tomem i Ann! :D Oboje tacy wybuchowi, będą do siebie pasować *:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah brzmi nieźle XD Jakby wystroił się jak na ślub Gustava, to ja dziękuję xd Już niech żyją w nieformalnym związku xd
      Myślę, że "mały" to dobre określenie :P

      Usuń
    2. O to mnie ten widok ominął! Ciekawe co on znowu wymyślił xD
      Mały ale wybuchowy;D Coś czuję, że będzie się działo ;D

      Usuń
  3. Jakie miłe zakończenie rozdziału !
    Warto było czekać, bo piszesz naprawdę przyjemnie, zostawiasz pewien niedosyt, który chciałoby się wypełnić. I dlatego pewnie z taką niecierpliwością czekaliśmy na kolejną część. Cieszę się, że Bill powiedział Ash o czym rozmawiał z Tomem, uwielbiam zresztą patrzeć na tą dwójkę zakochańców, bo aż razi po oczach ich szczęście, a czytając o Nich uśmiecham się. Są piękną parą !



    Pozdrawiam, i zapraszam do siebie,
    KBill

    world-of-kbill.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :)
      No i naprawdę dziwię się, że tak wiele z Was uważa, że Bill i Ashley do siebie pasują! Jak dla mnie to są beznadziejną parą :P Ale nie mam zamiaru ich rozdzielać, niech im będzie. Jak im i Wam pasuje, to nie wnikam :D

      Dziękuję i również pozdrawiam :)
      Pewnie już obiecywałam, że zajrzę, a może już zaglądałam, ale nie pamiętam? Na razie naprawdę kiepsko u mnie z czasem, a zwłaszcza na czytanie.

      Usuń
  4. Kurde, żałuję, że aż tyle zwlekałam z czytaniem i komentowaniem.
    Podoba mi się to, że Bill nie okłamuje Ash, to chyba byłoby najgorsze z najgorszych, gdyby robił coś zupełnie odwrotnego. Do tego opisujesz wszystko tak, że mogę się niesamowicie dobrze wczuć w bohaterów, lecz z tym raczej nigdy nie mam problemu. Rozmowa telefoniczna mnie urzekła, Bill, który doskonale wie czego chce, no no. Nie powiem, chyba jest zbyt późno, bym nie miała brudnych myśli. Liczę na to, że Ash osiągnie karierę, o której marzy. Jeszcze nie wiem jak, ale w jakiś sposób z pewnością zaistnieje w tym świecie. Będzie im trudno, ale wierzę w nich i że poradzą sobie w położeniu, w jakim się znajdują. Tom i An w niewiadomy sposób się pogodzili, robiąc śniadanie. Nie powiem, znów zgłodniałam. Przeczuwałam, że kiedyś się zjednoczą, ale myślałam, że zajmie im to trochę więcej czasu.
    Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej późno niż wcale :P
      Czy Tom i Ann się pogodzili, czy to tylko cisza przed burzą, to się jeszcze okaże. Właściwie nic nie zaplanowałam jeśli chodzi o ich znajomość. Jakoś tam się potoczy.
      Dziękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam :)
      Ciąg dalszy właśnie się pisze!

      Usuń
    2. Oby cisza przed burzą, bo ja naprawdę uwielbiam, kiedy nastają spięcia między bohaterami. W głowie coś już tam na pewno masz, tylk nie do końca jesteś do tego przekonana.
      I dobrze, że się pisze, bo nie mogę się go doczekać! :D

      Usuń
    3. W takim razie kolejny rozdział powinien Ci się spodobać! Ale nie zdradzę nic więcej :)

      Usuń
  5. Podoba mi się nastrój tajemniczości i sposób w jaki kreujesz bohaterów. Ogólnie Twój styl pisania jest bardzo przyjemny i strasznie łatwo się czyta. Z mojej strony mogę składać tylko ukłony.

    invaded-by-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Czytałaś także pierwszą część?

      Usuń
  6. Witaj!
    Zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award. Więcej informacji na ten temat znajdziesz u mnie: http://the-last-chance-story.blogspot.com/2015/04/liebster-award_9.html
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba jestem ignorantką, bo zaczynam od tego bloga, ale nie mam czasu, aby nadrobić poprzedniego. Kiedyś nawet zaczęłam go czytać, ale nie dane mi było skończyć. Niemniej jednak tutaj zamierzam zagościć na stałe (mam nadzieję, że uda mi się połapać w fabule...).
    Czytałam dobre opinie o twoim poprzednim opowiadaniu i szczerze powiedziawszy mieli rację. Twój styl pisania poprawił się (w stosunku do tych kilku odcinków, które kiedyś udało mi się przeczytać na poprzednim blogu) i myślę, że zdecydowanie idziesz w dobrym kierunku.
    Twój Bill wydaje się być strasznie słodki. I Ashley też. Ach, te początki związku, kiedy wszystko widzi się w różowych barwach... Wydają się być fajną parą, choć ciężko się wypowiadać po tym 'fragmencie', który przeczytałam.
    Ściskam mocno, życzę weny i mam nadzieję, że wybaczysz mi wyżej wspomnianą ignorancję :)

    http://pornografia-uczuc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie skusiłaś się na całe ITB, bo tak naprawdę nie jestem pewna, jak długo ja tutaj zagoszczę. Ten blog to jedynie taki dodatek i odskocznia dla mnie od drugiej historii, nie mam żadnych poważnych planów. Kolejny rozdział wprawdzie mam prawie gotowy, ale dalej nie wiem :D
      Mój Bill słodki? O nie, mój Bill jest niesamowicie wkurwiający, rozkapryszony i ciężki, ale myślę, że jeszcze się o tym przekonasz i to całkiem niedługo :P
      Cieszę się, że jednak do mnie wróciłaś i oczywiście mimo wszystko zachęcam do uzupełnienia braków na ITB :)
      Dziękuję i pozdrawiam ♥

      Usuń
    2. Obiecuję, że się skuszę, ale po maturze :)
      To to nie jest druga część tamtej opowieści? Bo ja to tak zrozumiałam...
      Będę czytać!

      Usuń
    3. W takim razie życzę powodzenia na maturze! :)
      Jest. Miało nie być kontynuacji po tamtym blogu, ale nie mogłam wytrzymać bez moich bohaterów i od czasu do czasu muszę do nich wrócić - nie wiem jednak na jak długo tu zagoszczę. Nie jest to historia, której poświęcam się teraz w 100%, jest raczej tylko odskocznią, gdy jestem zmęczona innym materiałem (http://serre-moi-fort.blogspot.com/ - ale publikuję tylko urywki, nie udostępniam nigdzie całości)

      Usuń